Spacery, spacery, te trudne spacery

Szczerze mówiąc, nie byłam do końca pewna czy napisać o numerze 1 z "najgorszych spacerów". Dlaczego? Ponieważ odczuwam tę przygodę trochę jako moją winę i nieuwagę, a poza tym nie przywołuje ona do mnie dobrych wspomnień. To są dopiero początki naszych spacerów, zawsze najtrudniejsze są poczatki, potem zazwyczaj idzie już gładko...a na pewno łatwiej. Wciąż się uczymy: Kaizer i ja. Powolutku idzie nam coraz lepiej, nie zdarzają się już drobne "wpadki", które miały miejsce kilka tygodni temu, ale do doskonałości też jeszcze daleko. Ćwiczymy też w formie zabawy albo po prostu ja się uczę gestów i odpowiednich słów, a Kaizer uczy się odczytywania ich poprzez wykonywanie komend. Czasem jest ciężko, np. przy odróżnianiu "waruj" od "połóż się" i "połóż się" od "turlaj się", ale widać już postępy i to jest dla nas bardzo ważne. Wracając do tego nieszczęsnego spaceru...myślę, że podstawowym problemem była wtedy mała znajomość komendy "zostaw" oraz niedociągnięcia podczas nauki zakazu podnoszenia z ziemi różnych rzeczy. A było to mniej więcej tak: spacerowaliśmy spokojnie, na luźnej smyczy. Byliśmy sami na terenie nieco zarośniętym i oddalonym od trasy. Nic więc nie mogło się stać. Kaizerek chodził sobie obwąchując to jedno, to drugie źdźbło trawy i nagle, zupełnie niespodziewanie, Kaizer włożył...albo raczej rzucił się swoim nochalem w głąb zarośli, prosto w miejsce, w którym znajdowała się...śmierdząca niespodzianka, czyli kupka. Pyszczek miał cały umazany, zapach był bardzo ostry i odrażający. Czym prędzej wróciliśmy do domu, przez całą drogę wdychając "opary". Zresztą...co tam droga, gorsze było mycie. Nie będę tego opisywać, bo aż mi się przypomina ten smród. Okropność, nikomu tego nie życzę. Tak więc, jak już pisałam, nie jest to wina samego Kaizera, ale też po części moja. Bo skąd mógł wiedzieć, że nie wolno? No ale cóż, stało się. Wnioski zostały wyciągnięte i mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy.  
Dzisiaj zdjęć mało i jakieś takie liche, ale nie miałam już czas niczego zrobić. Temat przewodni: wykopaliska Kaizera.






Komentarze

  1. Nie obwiniaj się, to nie była niczyja wina. Każdy właściciel psiaka zalicza taką wpadkę. Niejedną :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, niejedną. Izerkowi zdarzyło sie próbować kupek większego gabarytu, bo końskich. Innych nie tyka na trawnikach, woli trawy lub chleb. Natomiast właściciele starszych psów opowiadają o takich wypadkach, gdy pieski wdają się w śmierdzące sprawki. Zatem nie obwiniaj się, tak bywa:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brakuje mi tu takich emotikon jak w Gadu-gadu "głaskanie po główce " byłoby dla Kamili podwójne. Jedno za niepotrzebne obwinianie siebie, drugie za współczuje, ale chyba to zdarzy się jeszcze nie raz
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, teraz tak sobie myślę, że w tym przypadku stwierdzenie "wpycha nos w nie swoje sprawy" nabiera zupełnie innego znaczenia ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Obserwatorzy

Karmimy Psiaki

Karmimy Psiaki
Ty też możesz pomóc!